17.2 C
Warszawa
piątek, 29 marca 2024

Zbigniew Benbenek – kim jest właściciel „Super Expressu”?

Koniecznie przeczytaj

Filozofia działania wielu czołowych ludzi polskiego biznesu przypomina dzisiaj złodziei, którzy w każdych warunkach marzą o tym, jak okraść innych.

 

 

 

W ubiegłym tygodniu obie izby naszego parlamentu przyjęły ustawę o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci, która wprowadza w życie program 500 plus. Ten flagowy projekt programowy PiS przeszedł przez Sejm i Senat bez żadnych poprawek. Teraz będzie czekał już tylko na podpis prezydenta RP. Ale jak wszystko wskazuje, podpisanie przez Andrzeja Dudę nowej ustawy może nastąpić już w najbliższych dniach. Przedstawiciele rządu są przekonani, że program 500 plus oficjalnie wystartuje już w kwietniu br. W ich ocenie polskie rodziny będą mogły otrzymać 500 zł miesięcznie na każde drugie i kolejne dziecko, a w przypadku rodzin, których dochód na osobę nie przekracza 800 zł miesięcznie (1200 zł w przypadku rodzin z dzieckiem niepełnosprawnym), świadczenie będzie przysługiwało również na pierwsze dziecko. Według wyliczeń CenEA na wprowadzeniu świadczenia skorzysta 820 tys. rodzin z jednym dzieckiem, ponad 1,4 mln rodzin z dwójką dzieci i 430 tys. rodzin z trójką lub większą liczbą dzieci. Ale oprócz bezpośrednich beneficjentów nowego rozwiązania, których liczbę CenEA oszacowało łącznie na 2,65 mln rodzin, według przedstawicieli rządu na programie 500 plus skorzysta również polski handel, także ten zobowiązany do płacenia wyższych niż dotychczas podatków. Jak podkreślają będzie tak głównie dlatego, że w rękach polskich rodzin pojawią się dodatkowe środki, które zostaną wydane w sklepach. Zyska również wyżej opodatkowany sektor bankowy, bo wzrośnie liczba klientów posiadających zdolność kredytową i zainteresowanych innymi usługami bankowymi. W rezultacie zyska cała gospodarka, bo jak podkreślają jej zwolennicy, to nieuchronna konsekwencja wprowadzenia do obiegu kwot liczonych w miliardach złotych. Przyjęta przez Sejm i Senat ustawa według przedstawicieli rządu będzie miała zatem dalekosiężne skutki dla całej polskiej gospodarki. Swoje oczekiwania wobec wchodzącego w życie programu 500 plus coraz częściej wyrażają polscy biznesmeni, nawet z tych branż, które niewiele mają wspólnego z faktyczna dbałością o sytuację zwykłych Polaków.

 

Jednym z nich jest Zbigniew Benbenek, który obok Zygmunta Solorza i Mariusza Waltera jest uznawany za prawdziwego rekina branży medialnej w Polsce. Ale Benbenek, oprócz mocnej pozycji na rynku mediów, należy również do czołowych postaci polskiego sektora hazardu, który w ostatnich latach nie miał jednak zbyt dobrej prasy w Polsce. Głównie za sprawą afery hazardowej, jaka wybuchła we wrześniu 2009 r. ujawniając patologiczne związki polityków i ludzi tej branży. W efekcie afera ta zmiotła ze sceny politycznej kilku ważnych polityków rządzącej PO. Jak pamiętamy z doniesień polskich mediów, w aferze hazardowej pojawiło się również nazwisko wspomnianego Zbigniewa Benbenka, chociaż nie stał się on jej pierwszoplanową postacią. W każdym razie hazardowy potentat, przy okazji uchwalenia ustawy dotyczącej programu 500 plus, także postanowił wyrazić w swoim środowisku swoje biznesowe oczekiwania pod jego adresem. Otóż marzeniem Benbenka jest to, aby beneficjenci programu 500 plus, czyli wymieniona wcześniej liczba 2,65 mln polskich rodzin, zostawiła otrzymane na dzieci pieniądze w należących do niego kasynach i salonach gier. Krótko mówiąc, aby je najzwyczajniej w świecie przegrała, zwiększając tym samym zyski hazardowych spółek, należących do Benbenka.

 

Owe marzenie biznesmena może być przejawem jego troski o los swoich ziomków i ich dzieci, tyle że bardzo specyficznej troski. W istocie bowiem, jak można sądzić słuchając wynurzeń biznesmena w środowisku, w którym porusza się na co dzień, Polacy są dla Benbenka jedynie prostym narzędziem, za pomocą którego chciałby on jeszcze raz zarobić spore pieniądze. Benbenek nie odczuwa z nimi żadnej etnicznej i kulturowej wspólnoty i tak naprawdę w ogóle nie interesuje go ich los. Aby zrozumieć ten specyficzny typ myślenia tego medialnego i hazardowego potentata, trzeba sięgnąć do jego życiorysu, bo to on zawiera fakty, po zestawieniu których otrzymujemy wiedzę, niezbędną do zrozumienia jego obecnego stosunku do Polski i Polaków.

 

Od komunistycznej propagandy do „wolnorynkowego” biznesu

 

Zbigniew Benbenek swoją zawodową karierę zaczynał w połowie lat 70. w samym środku gierkowskiej dekady sukcesu. Jego pierwszym miejscem pracy był klub studencki „Remont”, gdzie odpowiadał za sprawy techniczne. Potem przyszła kolej na lukratywną posadę w Zjednoczonym Przedsiębiorstwie Rozrywkowym (ZPR), które w latach 70. przejęło organizację największych imprez kulturalnych w Polsce. Były wśród nich festiwale w Sopocie, Opolu i wiele innych tego typu wydarzeń. Praca w ZPR dawała Benbenkowi duże możliwości zawierania nowych kontaktów towarzyskich. Właśnie dzięki nim Benbenek zainteresował się nieznaną wówczas w Polsce branżą gier hazardowych. Po jakimś czasie został jedynym w kraju właścicielem automatów do gier, które sprowadzono ze Szwecji. Jego biznesowy rozwój na krótko przyhamował stan wojenny. Ale już w następnych latach Benbenek bacznie obserwował rzeczywistość, szukając nowych możliwości biznesowych. Do tego potrzebna była nie tylko przychylność odpowiednich ludzi z partyjnego aparatu, ale przede wszystkim akceptacja Służby Bezpieczeństwa, która ostatecznie decydowała o tym, kto może w komunistycznej Polsce robić biznesy. I Benbenek mając ich przyzwolenie robił swoje biznesy, wtedy jeszcze niezbyt duże. Druga połowa lat 80. to był czas, gdy jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać w Polsce firmy polonijne. Tak naprawdę były one domeną komunistycznych tajnych służb, które rywalizowały pomiędzy sobą o to, kto będzie miał ich więcej. Benbenek budował partnerskie relacje z szefami wielu z nich. Wchodził potem z nimi w bliskie układy i korzystał z ich pośrednictwa w zagranicznych interesach, zwłaszcza wtedy, gdy chodziło o sprowadzenie automatów do gry. Był uznawany w tym środowisku za swojego człowieka.

 

Gdy w 1989 r. zaczęły się w Polsce polityczne zmiany, Benbenek dobrze wiedział, że musi dobrze przygotować się na wyzwania nowej rzeczywistości. Kluczowym elementem było zdobycie odpowiednio uprzywilejowanej pozycji, która zapewniłaby mu biznesowy sukces, w warunkach rodzącej się wówczas w Polsce wolnorynkowej gospodarki. W głowie Benbenka i jego biznesowych wspólników narodził się wówczas pomysł szybkiego sprywatyzowania ZPR, które przez lata swojej pracy Benbenek mógł dokładnie poznać. Strategicznym krokiem w sprywatyzowaniu ZPR było usytuowanie się Benbenka na fotelu dyrektora nadal państwowego przedsiębiorstwa. To pozwoliło mu na zainicjowanie procesu utworzenia w ZPR spółki pracowniczej, która następnie w ekspresowym tempie rozpoczęła właściwą prywatyzację całej firmy. Proces prywatyzacji ZPR ostatecznie sfinalizowano, podpisując umowę prywatyzacyjną z Ministerstwem Kultury i Sztuki. W nowej spółce 33 proc. udziałów należało już do siedmioosobowego zarządu, oczywiście z Benbenkiem na czele. Potem nastąpiła szybka wyprzedaż majątku spółki, co było wbrew zapisom umowy prywatyzacyjnej i nie miało żadnego przyzwolenia ze strony Skarbu Państwa. ZPR pozbyło się wówczas m.in. 6 cyrków, inkasując za nie ponad 1,9 mln złotych. To była kwota, która stanowiła ponad 30 proc. wartości całego przedsiębiorstwa. Ministerstwa kultury i finansów wykazywały nadzwyczajną wyrozumiałość dla Benbenka, a to odraczając spłatę rat kapitałowych i opłat dodatkowych, a to umarzając należności, jakie winien był Skarbowi Państwa. Wprawdzie podniosły się jakieś głosy, że prywatyzacja ZPR to zwykła kradzież i prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, ale jak wiele innych prywatyzacyjnych śledztw, nie przyniosło ono żadnego rezultatu. Nikogo zresztą specjalnie nie zdziwił jego wynik. Polakom jak mantrę powtarzano wówczas, że aby zrobić wielki biznes trzeba ukraść pierwszy milion. I Benbenek praktycznie wdrożył tę zasadę w życie. Potem systematycznie pomnażał swoje pieniądze, aby po jakimś czasie móc przejść do kolejnego etapu biznesowego rozwoju: inwestowania. I przeszedł do niego stając się prawdziwym rekinem medialnym. Jednak w przeciwieństwie do Solorza i Waltera zawsze stał gdzieś z tyłu. Taka taktyka pozwalała mu na unikanie politycznych „raf”, i niwelowała potencjalne ataki ze strony centroprawicowych ugrupowań, domagających się rozliczenia bandyckich prywatyzacji, a taką właśnie była prywatyzacja ZPR przeprowadzona przez Benbenka.

 

Medialne imperium Benbenka

 

W czasach III RP dzięki pieniądzom zarobionym na prywatyzacji ZPR, Benbenek mógł kupować i przejmować kolejne podmioty na polskim rynku medialno-rozrywkowym. W połowie lat 90. kupił m.in. udziały w dzienniku „Express”, za które miał zapłacić Dziennikarskiej Spółdzielni Pracy, do której należał wcześniej ten tytuł za około miliona złotych. W rzeczywistości rynkowa wartość zakupionych przez Benbenka udziałów oscylowała w granicach prawie 40 mld złotych. Ale wolny rynek istniał wówczas w Polsce tylko nominalnie. W rzeczywistości o wszystkim decydowały „układy” i znajomości, a takie Benbenek zawsze miał. Przejęty przez Benbenka dziennik zaczął niebawem ukazywać się jako „Super Express” – nowy polski tabloid wydawany w kilkusettysięcznym nakładzie. Okazał się biznesowym strzałem w dziesiątkę!

 

Milowego kroku dokonał Benbenek wówczas, gdy został właścicielem Grupy Radiowej Time, w ramach której funkcjonowały m.in. rozgłośnie Radio Eska, Eska Rock, Radio WAWA, Radio Plus. Potem stał się właścicielem stacji telewizyjnych Eska TV i Polo TV, które jako pierwsze otrzymały koncesję na multipleksie. Ważną częścią imperium Benbenka okazał się hazard, który po jakimś czasie stał się nawet taką drugą nogą jego biznesu. Benbenek wszedł m.in. w salony gier Bingo, sieć kasyn Orbis Casino, a następnie automatów do gier. Z branżą hazardową Benbenek wiązał wielkie nadzieje od początku III RP. Głównie dlatego, że rynek hazardu był w Polsce rynkiem bardzo rozwojowym. Właśnie z tego powodu został hazardowym lobbystą, coraz mocniej angażując swoje siły i środki w tworzenie hazardowego prawa. Szczytowy moment jego wysiłków w tym zakresie miał miejsce wówczas, gdy władzę w Polsce przejęła Platforma Obywatelska (PO), w środowisku której Benbenek miał liczne znajomości. M.in. jego bliskim kolegą był od lat ówczesny wicepremier w rządzie Donalda Tuska – Grzegorz Schetyna, który w latach 90. przez jakiś czas był nawet związany z należącym do Benbenka Radiem Eska. W 2007 r. po objęciu władzy przez PO znajomość ze Schetyną okazała się niezwykle pożyteczna. Mógł bowiem podsuwać wicepremierowi pomysły nowych rozwiązań prawnych w branży hazardu. Ta współpraca ze Schetyną i innym politykami PO zaangażowanymi wówczas w proces tworzenia ustaw hazardowych, wyglądała dla Benbenka początkowo bardzo obiecująco. Ale sielanka skończyła się w październiku 2009 r., gdy wybuchła afera hazardowa, w efekcie której konieczne okazało się powołanie sejmowej komisji śledczej, która miała zbadać okoliczności tworzenia ustaw hazardowych. Gdy wreszcie komisja zaczęła swoje obrady, po raz pierwszy opinia publiczna w Polsce mogła usłyszeć o Zbigniewie Benbenku. Stało się tak za sprawą wniosku Zbigniewa Wassermanna ( PiS), który zażądał zeznań Benbenka „na okoliczność działań branży hazardowej, w tym działań lobbingowych” w sprawie zmian w ustawie hazardowej oraz jego kontaktów z ówczesnym przewodniczącym sejmowej komisji finansów publicznych i szefem klubu parlamentarnego PO Zbigniewem Chlebowskim i ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim. Benbenek zapewnił jednak przed komisją jej śledczych, że nigdy nie rozmawiał z Chlebowskim i Drzewieckim na temat zmian w przepisach regulujących rynek hazardowy.

 

Nie stał się jednak pierwszoplanową postacią afery hazardowej. Chyba dlatego, że jego rozmówcy z PO (Grzegorz Schetyna, Mirek Drzewiecki, Zbyszek Chlebowski), znacznie lepiej od niego nadawali się do roli bohaterów afery. Nazwisko Benbenka w ostatnich latach wiele razy pojawiało się w różnych śledztwach dotyczących hazardowych przekrętów. Ale zawsze wychodził z nich jakoś suchą stopą. Dalej robił swoje interesy i snuł biznesowe plany. Ale zawsze przy tym uważnie śledził to, co się w kraju dzieje. Tymczasem afera hazardowa z 2009 r. stała się prawdziwym początkiem procesu fermentacji PO, przeciwko rządom której swój sprzeciw coraz mocniej kierowało młode pokolenie Polaków, zmuszanych do wyjazdu z kraju brakiem jakichkolwiek perspektyw. Benbenek zauważył po jakimś czasie, że bunt „młodych” przeniósł się tak naprawdę do Internetu i to on jest tą płaszczyzną, na której może zrobić swój kolejny biznes. Wtedy w jego głowie narodził się pomysł stworzenia platformy internetowej EskaGO, która ma walczyć z największymi serwisami VoD w Polsce. Uruchomiony w styczniu 2013 r. serwis internetowy eskaGO.pl, należący do Time S.A., zastąpił witrynę FabrykaMuzy.pl. Platforma oferuje darmowe korzystanie z kilkudziesięciu tematycznych kanałów radiowych online oraz dostęp do kanałów ESKA TV i Polo TV, a także nowego kanału muzycznego – ESKA Party TV. Docelowo EskaGO ma stać się konkurencją dla innych serwisów wideo na żądanie w Polsce. Otwarcie nowego projektu nie oznacza jednak, że Benbenek zamierza zrezygnować z wydawania tradycyjnych gazet. Ma jedynie nadzieję, że zdoła utrzymać wszystkie swoje medialne biznesy.

 

Hazard w nowych politycznych warunkach

 

Co innego z hazardem, który obok mediów jest od dawna drugą nogą biznesów Benbenka. Tutaj jednak rzeczywistość zmieniła się po ostatnich wyborach parlamentarnych. Po objęciu rządów przez PiS i odejściu z funkcji wiceministra finansów i szefa Służby Celnej jego kolegi – Jacka Kapicy, który właśnie nadzorował branżę hazardową, perspektywy dla Benbenka nie wyglądają zbyt ciekawie. Jest tak z jednego zasadniczego powodu: Benbenek nie może liczyć na „układy” i znajomości w kręgach rządowych, co zawsze było kluczem do jego biznesów. Ale kto wie, czy w gruncie rzeczy po 25 latach wolnej Polski, Benbenka tak naprawdę nie interesuje już, jaka partia będzie w Polsce rządziła. Liczą się już tylko dla niego rzeczywiste perspektywy na zrobienie biznesu. I właśnie gdy w ubiegłym tygodniu Sejm i Senat gładko przegłosowały ustawę wprowadzającą w życie program 500 plus, Benbenek zaczął marzyć o swoim nowym biznesie wierząc głęboko, że oto nadchodzi na to prawdziwa szansa. Otóż w jego głowie zaświtała myśl o tym, że spora część beneficjentów tego programu mogłaby zostawić otrzymane pieniądze w jego własnym hazardowym biznesie i że tak naprawdę wystarczy jedynie ich do tego odpowiednio zachęcić. Owo marzenie biznesowe Benbenka to nie jest jednak jakiś żart. Pokazuje ono dobrze, jak faktycznie wygląda dzisiaj sposób myślenia współczesnych rekinów polskiego biznesu.

 

Najnowsze